ETAP 10 RUDAWIEC – GÓRY BIALSKIE

 


 

Kolejny etap miał być następną 20-kilometrową wyrypą...

Jednak zmagania dnia poprzedniego i straty (przemoczona garderoba) oraz czas na regenerację spowodowały że będzie to etap na zasadzie „wejść i zejść”.

Nie oznacza to jednak nic łatwego.

 

Najpierw ponownie docieramy do Bielic.
1 maja, godzina 12:00.
Zaparkowanie w tym czasie graniczy z cudem.
Więc zostawiamy auto przy drodze, w jedynym możliwym miejscu.

 

Pogoda jakby mniej chciała z nami współpracować – najpierw się chmurzy, potem wychodzi słońce. Trochę zimno, za chwilę ciepło, a na końcu naszego etapu jeszcze jedna niespodzianka. Ale to na końcu, więc nie uprzedzajmy faktów.

 

Wyruszamy wraz ze sporą ilością rodaków, którzy ten dzień postanowili spędzić w Górach Bialskich, sądząc tak jak my że tutaj na pewno będzie spokojniej.

Myślę że w porównaniu z tym co działo się w Karkonoszach, Górach Stołowych czy nawet w okolicach Śnieznika to nie było źle.

 

Szlak wije się najpierw szeroką drogą wzdłuż doliny Białej Lądeckiej do dawnej wsi Nowa Biela.

Tutaj trafiamy na charakterystyczną dla Sudetów pozostałość dawnej miejscowości.
Najczęściej takie miejsca kojarzą nam się wyłącznie z Bieszczadami.

Niesłusznie.

W Sudetach jest mnóstwo opuszczonych miejscowości – które po drugiej wojnie światowej nie zostały zasiedlone.



Jedną z nich jest wieś, po której można spotkać jedynie pozostałości fundamentów czy piwnic.

 

Po dwóch kilometrach szlak zielony odbija w prawo, mocno pod górę.


 

Przed nami kolejne 2 kilometry podejścia, na których pokonamy różnicę ok 250 metrów wysokości.

Co jakiś czas coś między drzewami widać, jednak nie są to wspaniałe panoramy.

 

Na szlaku mieszkanka błota i ubitego śniegu.

Ostatni kilometr podczas którego docieramy do granicy to już tylko błoto.

 

Na szczycie tabliczka z nazwą, skrzynka i pieczątka (dzisiaj jest – nikt nie zajumał, wow!).
Docierając najpierw posilamy się, a potem znajdujemy chętnych do zrobienia nam pamiątkowej foty (zrobienie jej bez tłumu dookoła jest niezłym wyczynem).

 


Potem już tą samą trasą w dół.

 

Niestety to co wydawało się niegroźne pod górę na zejściu okazuje się zdecydowanie trudniejsze.

I znowu jako głównym bohaterem dnia zostaje Paulina – bo jako jedyna tego dnia zalicza glebę.Oczywiście nic groźnego się nie dzieje. Spokojnie schodzimy do doliny, a tam... Atakuje nas deszcz.

 

Ten dotrzymywał nam towarzystwa do auta i chwilę po odjeździe, a potem ładnie zaświeciło nam słonko.

 

Dwa dni w okolicach Bielic – i mimo że to nie są tak spektakularne miejsca, to śmiało mogę Was zachęcić do pobytu w tych okolicach. Szczegółnie dla tych co szukają spokoju i „Sudeckich Bieszczadów”.

 

Etap 10 – taki mały jubileusz. Dlatego mamy dzisiaj podwójne zaproszenie: możecie odwiedzić Zamek Grodno i Sztolnie Walimskie. Czyli miejsce gdzie zaczyna swój bieg Szlak Zamków Piastowskich oraz jeden z elementów kompleksu Riese. Nic dodać – w obu obiektach trzeba być!
Szczegóły na licytacji w wydarzeniu: „28 szczytów z Przygodnikiem dla Łączą nas góry”.
Ekipa z „Grodna” – Miłosz i Marek, ogromne podziękowania.

Ps. jak chcecie poczytać ciekawe historie z Sudetów, to mam dla Was mega adres: Uparty Raubritter. Brzmi intrygująco, prawda?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ETAP 6 ŚLĘŻA – MASYW ŚLĘŻY

PO CO? DLACZEGO? KIM JESTEŚMY?

ETAP 2 SKALNIK – RUDAWY JANOWICKIE