Posty

ETAP 10 RUDAWIEC – GÓRY BIALSKIE

Obraz
    Kolejny etap miał być następną 20-kilometrową wyrypą... Jednak zmagania dnia poprzedniego i straty (przemoczona garderoba) oraz czas na regenerację spowodowały że będzie to etap na zasadzie „wejść i zejść”. Nie oznacza to jednak nic łatwego.   Najpierw ponownie docieramy do Bielic. 1 maja, godzina 12:00. Zaparkowanie w tym czasie graniczy z cudem. Więc zostawiamy auto przy drodze, w jedynym możliwym miejscu.   Pogoda jakby mniej chciała z nami współpracować – najpierw się chmurzy, potem wychodzi słońce. Trochę zimno, za chwilę ciepło, a na końcu naszego etapu jeszcze jedna niespodzianka. Ale to na końcu, więc nie uprzedzajmy faktów.   Wyruszamy wraz ze sporą ilością rodaków, którzy ten dzień postanowili spędzić w Górach Bialskich, sądząc tak jak my że tutaj na pewno będzie spokojniej. Myślę że w porównaniu z tym co działo się w Karkonoszach, Górach Stołowych czy nawet w okolicach Śnieznika to nie było źle.   Szlak wije się najpierw szeroką drogą wzdłuż dol

ETAP 9 KOWADŁO – GÓRY ZŁOTE

Obraz
  W Sudety Wschodnie udaliśmy się w majówkę. Zwiastować to mogło nie lada kłopoty, jednak obyło się bez wyjątkowych ekscesów. Pewnie dlatego że nie jest to najbardziej popularny kierunek wycieczek.   Przyznam Wam że spektakularnie nie było, ale za to było spokojnie – szczególnie po czeskiej stronie... Ale po kolei.   Start: w Bielicach, czyli miejscowości która nazywana jest końcem świata. Rzeczywiście – kilka domów na krzyż i brak zasięgu komórkowego sprawić może wrażenie że trafiamy w zupełnie odmenną krainę w której czas płynie swoim rytmem. Zapewne w mniej turystycznym okresie jest tutaj całkiem spokojnie, a tylko w czasie w którym trafiliśmy spotkać można taką ilość ludzi.   Nam szczęśliwie udaje się zaparkować na poboczu, w – chyba ostatnim bezpiecznym miejscu.   Wyruszamy więc do końca wsi w poszukiwaniu zielonego szlaku, który ma nas zaprowadzić na najwyższy szczyt Gór Zlotych.   Szeroka droga stopniowo pnie się pod górę. W międzyczasie okazuje się ż

ETAP 8 ŚNIEŻKA – KARKONOSZE

Obraz
  Słoneczna aura zawitała nad Polskę powodując że pierwsze dni wiosny 2022 należało obowiązkowo spędzić na wycieczkach. Jednak planując wyprawę w Karkonosze musicie pamiętać że w marcu na górze jest najwięcej śniegu w ciągu całego roku. To też obowiązkowym wyposażeniem plecaka musiały być raczki. Ponieważ jednak mieliśmy tylko dwie pary, musieliśmy zaopatrzyć się w pozostałe dwie (bo Inka ma swoje naturalne) w jednym z punktów w Karpaczu.   Start wycieczki na najwyższy szczyt Karkonoszy, Sudetów i Czech z Białego Jaru, gdzie zostawiliśmy auto. Nieopodal punkt w którym wypożyczyliśmy raczki i możemy spokojnie wyruszyć zielonym szlakiem w kierunku Sowiej Doliny.   Droga najpierw wije się wśród zabudowań Karpacza, to w górę, to w dół, by po ok. godziny spaceru dotrzeć do rozwidlenia gdzie przy Szerokim Moście docieramy do traktu koloru czarnego.   Kilka słów na temat kolorystyki na szlakach turystycznych. Wiele razy usłyszeć można że czarny kolor oznacza bardzo trudny

ETAP 7 TURBACZ – GORCE

Obraz
  Łatwo już było... J   Mija zima, więc zaczynamy pokonywać większe odległości, zwiększamy też wysokość zdobywanych szczytów. Na pierwszy strzał idą jedne z moich ulubionych polskich gór – Gorce i szlak, którym damy radę wejść w piątkę. Będąc ze zwierzakiem musicie pamiętać że nie do każdego parku narodowego można wprowadzić psa. Do Gorczańskiego nie można, ale jest możliwość wejścia na Turbacz od strony Nowego Targu.   Pogoda tego dnia to była istna petarda! Już jadąc z Nowego Sącza (nie standardową trasą przez Krościenko, tylko bardziej krętą przez Ochotnicę) pojawiają nam się pierwsze widoki na Tatry. Jak się miało okazać to było dopiero preludium do tego co ma się wydarzyć.   Auto zostawiamy na parkingu w Kowańcu, kilkaset metrów za kościołem i początkowo asfaltową drogą, nieopodal wyciągu udajemy się pod górę. Podejście nie jest ani nużące, ani bardzo wymagające. A może po prostu warunki jakie tego dnia zaistniały spowodowały że nie zwracaliśmy na to uwagi.

ETAP 6 ŚLĘŻA – MASYW ŚLĘŻY

Obraz
  Dużo miało się wydarzyć tego dnia.   Było to związane z tym że jedna z uczestniczek naszego projektu jest zapaloną koszykarką, a w dniu zdobycia Ślęży miała również turniej we Wrocławiu. Postanowiliśmy więc że zanim wyruszymy na szlak będzie okazja do kibicowania. Mecz za nami, wyruszamy więc na Przełęcz Tąpadła by żółtym szlakiem dostać się na szczyt Ślęży. Trasa spacerowa, pogoda dość przyzwoita, więc i sporo turystów w różnej konfiguracji wiekowej.   Idealnie by było zejść bardziej ambitnym – niebieskim szlakiem, jednak w tym dniu nie do końca to był dobry pomysł. Ale o tym później...   Na górę docieramy po ok 1,5 godziny od wyjścia z parkingu.   Na szczycie standardowo kilka miejsc gdzie można odpocząć przy ognisku – my pierwotnie też tak planowaliśmy, jednak ze względu na późną porę odłożyliśmy pieczenie kiełbasek na inny termin...   Zostajemy na chwilę w schronisku, potem standardowy fotostop i szybciorem na wieżę. Wchodząc na jej wierzchołek trzeb

ETAP 5 KŁODZKA GÓRA – GÓRY BARDZKIE

Obraz
  Luty w tym roku był wyjątkowo wiosenny. Jednak nie w dniu, w którym zaplanowaliśmy zdobycie kolejnego szczytu do Korony. Bowiem od połowy nocy zaczął nad Dolnym Śląskiem intensywnie padać śnieg. Tym samym krajobraz zrobił się iście zimowy. Byłby całkiem bajkowo, gdyby nie niski pułap chmur, które w pierwszej części naszej wycieczki wszystko zasłoniły.   Start z Przełęczy Kłodzkiej, z której nie miałem okazji jeszcze na Kłodzką Górę podchodzić.   Chwila spacerku i... wyrypa na Podzamecką Kopę. No i zrobiło się całkiem ciepło J   Szlak przebiega przez las, ale gdzieniegdzie wyłaniają się widoki. To znaczy może i by się wyłaniały ale – jak wspomniałem wcześniej – nie dzisiaj.   Po wyrównaniu oddechu idziemy dalej dość łagodną ścieżką, która po ok. kilometrze zamienia się na... wyrypę.   Tym razem podchodzimy pod Grodzisko. Jeżeli chcecie sobie wyobrazić jak wygląda szlak podpowiem że wyruszaliśmy na wysokości 486 m, a teraz jesteśmy na 734. Po wdrapaniu się

ETAP 4 WALIGÓRA – GÓRY KAMIENNE

Obraz
  Szybki transfer do „Andrzejówki”. Na miejscu – jak to zwykle w weekend – dziki tłum i problem z miejscem do zaparkowania. Jeszcze większy problem miał kierowca autobusu miejskiego, który na śliskiej i zapchanej drodze musiał zawrócić... Na szczęście wszystko zakończyło się sukcesem – podobnie jak nasze poszukiwania wolnego skrawka ziemii do pozostawienia auta.   Jest 15:00, więc nie ma zbytnio czasu na rozsiadanie się. Wyruszamy więc czym prędzej na szczyt, żeby za dnia jeszcze wrócić do schroniska.   Decyzja o zdobyciu niewysokiej wydawałoby się góry od strony krótszej i bardziej stromej wydawała się bardzo rozsądna. I w pewnym sensie rzeczywiście taka była. Wątpliwości zagościły w naszych głowach jakieś 500 m od schroniska gdy spotkaliśmy się ze „ścianą płaczu”. W dodatku śliską okrutnie. O podejście było ciężko, a o zejściu w tych warunkach nie było mowy! Uratowały nas raczki. Jednak mimo to zwątpienie było niemałe. Ostatecznie wycieczka zakończona sukcesem.